Spokój wśród burzy: Filozofia kupowania Bitcoina, gdy rynek mieni się czerwienią
Drodzy kryptowalutowi żeglarze, zbierzmy się na chwilę refleksji w te burzliwe czasy, kiedy to wykresy przypominają medyczny pulsoksymetr po maratonie – czerwone piki na każdym kroku. Ale co robi nasz odważny inwestor w takich chwilach? Ano, wyciąga swój wewnętrzny parasol i spokojnie… kupuje bitcoina.
Gdy rynek krypto pogrąża się w krwawym chaosie, wielu wpada w panikę, sprzedaje, ucieka – jak statki od opuszczonego pirackiego okrętu. Ale są też tacy, którzy widzą w tym morzu czerwieni nie krwawe zmagania, ale czerwone dywany rozłożone przed wejściem do świata możliwości. Tak, mówimy tu o naszych żelaznych inwestorach, którzy kochają przeceny, nawet jeśli przecenione są cyfrowe złoto naszych czasów – bitcoiny.
Niech ten felieton będzie hołdem dla ich spokoju ducha. W świecie, gdzie „FUD” (Fear, Uncertainty, Doubt) i „FOMO” (Fear of Missing Out) rządzą sercami wielu, oni przechadzają się między wykrzyknikami przerażenia z kubkiem herbaty w dłoni, przysłowiowy kapelusz na głowie i cyfrowym portfelem w kieszeni.
Zastanówmy się przez chwilę – dlaczego oni tak robią? Co sprawia, że gdy wszyscy krzyczą „Sprzedaj!”, oni szeptem mówią „Kupuj…”? To proste: wierzą w zasadę „kupuj nisko, sprzedaj wysoko”. A kiedy jest niżej niż podczas wyprzedaży na giełdzie krypto, która przypomina wyprzedaż po świętach w sklepie z czekoladkami?
Nie ulegajmy jednak złudzeniom – tacy inwestorzy to nie tylko zimnokrwiste maszyny inwestycyjne. Są to ludzie z wizją, którzy potrafią patrzeć poza horyzont dnia dzisiejszego, przyszłego tygodnia, a nawet roku. Oni wiedzą, że czas leczy rany, a rynek kryptowalut to nie sprint, ale maraton (a czasem ultramaraton).
Kupowanie w trakcie krwawienia rynku to jak przysłowiowe sadzenie drzewa w najmniej sprzyjających warunkach. Wiadomo – najlepszy czas był dwadzieścia lat temu, drugi najlepszy czas jest teraz. A może lepiej – najlepszy czas był, gdy bitcoin kosztował grosze, a drugi najlepszy… właśnie, kiedy „krew leje się na rynku”.
Więc drodzy czytelnicy, jeśli w przyszłości zobaczycie inwestora, który spokojnie kupuje bitcoin podczas kryptowalutowego Armagedonu, nie pytajcie go „dlaczego?”. Zamiast tego, zapytajcie „co wiesz, czego ja nie wiem?”. Możliwe, że odpowie wam uśmiechem sfinksa i wróci do obserwacji swojego wykresu, na którym czerwień zaczyna już blaknąć, robiąc miejsce dla nadziei na zieloną przyszłość.