
Są tacy inwestorzy, którzy robią DCA raz w miesiącu. Są tacy, którzy analizują rynek co tydzień. Są też tacy, którzy odpalają Binance raz na kwartał. A potem jest ON – trader totalny, człowiek-legenda, którego życiowym mottem jest: „Jeśli odejdziesz od wykresu, rynek się zemści.”
Zdjęcie, które widzisz powyżej, to nie wizja z cyberpunkowego thrillera. To prawdziwa świątynia nowoczesnego inwestowania. Świątynia, w której kapłanem jest człowiek tak oddany rynkowi, że wbudował toaletę w swój fotel. Bo kiedy BTC wchodzi w parabolę, a altcoiny eksplodują, nie ma czasu na rzeczy przyziemne. Dosłownie.
Czternaście monitorów, trzy klawiatury i litr oranżady
To stanowisko mówi jedno: „Nie odchodzę od komputera, chyba że na zawsze.” Dziesiątki wykresów, modele Ziemi, świeczki pulsujące w rytmie serca Fedu. W lewym kącie oranżada, w prawym energetyk. Chipsy na czarną godzinę, a laptop obok – tylko na wypadek awarii głównego systemu.
To nie jest trading. To jest misja kosmiczna na orbitę spekulacji. Tylko zamiast skafandra mamy fotel z funkcją spłukiwania.
Czy to już szaleństwo? A może po prostu nowoczesność?
Pewnie się śmiejesz. Ale… ile razy nie odszedłeś od komputera, bo „BTC właśnie coś robi”? Ile razy spałeś z telefonem pod poduszką, bo „może Azja coś wywali”? Ile razy kliknąłeś refresh wykresu częściej niż własny dzwonek do drzwi?
To zdjęcie jest jak memiczne lustro. Trochę się z niego śmiejemy, ale trochę… boli, bo coś w tym jest. Nowoczesne techniki inwestowania sprawiły, że czasem bardziej analizujemy rynek niż własne życie. Zamiast ZUS-u – staking. Zamiast spaceru – alert z TradingView. Zamiast relacji – relacja BTC do ETH.
Trading na tronie – śmiech przez łzy?
Owszem, można uznać to zdjęcie za żart. Można je wstawić na Twittera, opisać „how it started vs how it’s going” albo „kiedy nie możesz przegapić żadnej świeczki”.
Ale można też się zatrzymać. Uśmiechnąć. I zapytać: czy czasem nie przegapiamy życia, gapiąc się w wykresy?
Bo choć rynek nie śpi, my powinniśmy czasem… po prostu wstać.