Epidemia na ekranie: Plaga reklam leków przeciwbólowych w polskich mediach

Czas czytania w minutach: 5

Włączasz telewizor po ciężkim dniu pracy. Pragniesz chwili relaksu, może filmu, może odcinka ulubionego serialu. Zamiast tego, każdą przerwę reklamową zalewa fala przekazów farmaceutycznych. Środki przeciwbólowe na każdą dolegliwość. Ból głowy? Jest tabletka. Bolą stawy? Mamy coś mocniejszego. Problemy z zasypianiem? Sięgnij po kolejny specyfik. Reklamy zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale przekaz pozostaje ten sam – życie bez bólu jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy tylko połknąć tabletkę.

Coś tu jednak nie gra. Czy świat rzeczywiście powinien być tak bezbolesny? Czy problem można rozwiązać jedynie przez chemiczne tłumienie objawów?

Nie mówimy tu o zwykłych suplementach diety czy witaminach, lecz o silnych środkach przeciwbólowych, które jeszcze niedawno dostępne były wyłącznie na receptę. Na przykład Ketonal – do niedawna stosowany wyłącznie pod ścisłą kontrolą lekarza, dziś reklamowany jako cudowny środek na niemal wszystko. Widzimy uśmiechniętych ludzi, którzy po jednej tabletce wracają na narty, na imprezę, do intensywnej pracy. I co najważniejsze – każda reklama zapewnia, że lek „nie uzależnia”.

Nie uzależnia? To wierutna bzdura. Każdy lekarz powie jasno: długotrwałe stosowanie takich leków prowadzi do uzależnienia fizycznego i psychicznego. Ale czy przeciętny zmęczony widz ma czas i siłę na analizowanie takiego przekazu?

Manipulacja zmęczeniem i słabością

Reklamy te są sprytnie skonstruowane – docierają do ludzi, którzy są zmęczeni, schorowani i pozbawieni energii do walki. Oglądają je zarówno dorośli, jak i dzieci, chłonąc przekaz o szybkim i łatwym rozwiązaniu każdego problemu. Nie jesteś w stanie podołać życiu? Masz ból, który Cię spowalnia? Nic prostszego – weź tabletkę i ruszaj dalej.

To nie tylko antyzdrowotne podejście, ale także antypedagogiczne i głęboko nieetyczne. Telewizja przecież podlega regulacjom prawnym i etycznym – przynajmniej w teorii. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji powinna monitorować takie praktyki i reagować na nie. Ale czy rzeczywiście to robi? A może wszyscy przymykają na to oko, bo rynek farmaceutyczny to zbyt silny gracz, by ktoś chciał z nim zadzierać?

Gdzie są granice?

Nie twierdzę, że nie należy reklamować żadnych środków farmaceutycznych. Z pewnością istnieją produkty, które mogą pomóc w wielu sytuacjach. Jednak intensywność, skala i forma, w jakiej to się dziś odbywa, przekroczyła już dawno granicę zdrowego rozsądku.

Reklamy wmawiają nam, że można żyć w ciągłym biegu – wystarczy tylko dobrać odpowiednią mieszankę pigułek. Jedna na ból głowy, druga na stawy, trzecia na katar, czwarta na bezsenność, a piąta na potencję. I tak każdego dnia.

Ten przekaz jest przerażający. Przekształca nasze życie w niekończący się cykl chemicznych interwencji, pozbawiając nas refleksji nad przyczynami problemów zdrowotnych. Może czasem ból jest sygnałem, by zwolnić, zastanowić się nad swoim stylem życia, zmienić coś? Zamiast tego serwuje się nam jedynie szybkie rozwiązania, które zagłuszają prawdziwe problemy.

Czy można coś zrobić?

Możemy biernie przyglądać się tej pladze reklam lub zacząć działać. Petycje, listy do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a przede wszystkim edukacja – to nasze narzędzia. Warto nauczyć się krytycznego myślenia, analizowania przekazu reklamowego i uświadamiania innym, jak szkodliwy może być taki marketingowy przekaz.

Nie chodzi o całkowity zakaz reklam. Chodzi o przywrócenie równowagi, rozsądku i etyki tam, gdzie dawno już ich zabrakło.

W końcu zdrowie to coś więcej niż brak bólu – to pełnia życia w harmonii, bez nieustannego faszerowania się kolejnymi „cudownymi” środkami.

Plaga reklam leków przeciwbólowych w polskich mediach
error: Zakaz kopiowania treści