Czas czytania w minutach: 4

Mecz „zawiedzonych flustratów” a „klub cichych zwyciężców” Mentoring kontra przegrani

Powszechna tendencja ludzkiej natury odzwieciedla zjawisko do dzielenia się negatywnymi doświadczeniami szerzej niż pozytywnymi. Osoby, które doświadczyły niepowodzeń lub które czują się rozczarowane, często szukają przestrzeni do wyrażenia swoich frustracji. W przypadku mentoringu Phila, jak wydaje się sugerować, te negatywne głosy mogą być znacznie głośniejsze w przestrzeni publicznej.

W mediach społecznościowych każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie, a anonimowość internetu może dodatkowo potęgować skłonność do wyrażania negatywnych opinii. Z drugiej strony, ci, którzy odnieśli sukces, rzeczywiście mogą być mniej skłonni do dzielenia się swoimi historiami – być może z powodu natury ludzkiej skromności, chęci zachowania swoich metod dla siebie, albo po prostu dlatego, że są zajęci cieszeniem się owocami swojej pracy.

Jest to ciekawy paradoks – w świecie, gdzie sukcesy często są celebrowane, niepowodzenia zyskują nowe życie jako przestrzeń do wspólnego żalu i poszukiwania wsparcia. Warto jednak pamiętać, że mentoring i edukacja inwestycyjna nie gwarantują sukcesu; ryzyko jest nieodłącznym elementem inwestowania, a wiedza i doświadczenie to jedynie narzędzia, które mogą, ale nie muszą, prowadzić do wygranej.

Wyobraźmy sobie internet jako wielki, wirtualny stadion, pełen fanów i krytyków mentoringu Phila. Na jednej stronie mamy 'Drużynę Zawiedzionych’, ubranych w barwy 'Nie Udało Się’. Mają oni swoje transparenty, na których dużymi literami wypisane są ich rozczarowania, i nie wahają się ich używać jak megafonów. Przewodzą im najgłośniejsi 'kapitanowie niepowodzeń’, którzy traktują komentarze na mediach społecznościowych jak echo swoich frustracji.

Na przeciwległej trybunie siedzi 'Klub Cichych Zwycięzców’. Są ubrani skromniej, niektórzy nawet w kamuflażach, by nikt ich nie rozpoznał. Cieszą się swoimi zyskami, ale robią to cicho, bez fajerwerków i fanfar, nie chcąc przyciągać uwagi ani nie potrzebując potwierdzenia swojego sukcesu od tłumu.

Tymczasem Phil, mentor, jest jak trener stojący na linii bocznej, machający taktyczną tablicą i krzyczący instrukcje, które są albo przepisem na zwycięstwo, albo przepisem na katastrofę – w zależności od tego, kto w danym momencie trzyma piłkę. A internetowa publiczność? Jak zwykle, zajada popcorn, oglądając ten spektakl, zastanawiając się, czy następny bilet na to wydarzenie warto kupić, czy lepiej poczekać na filmową adaptację całego zamieszania.

I tak, w świecie cyfrowego chaosu i klawiaturowych bitew, nasz bohater mentoringowy – Phil – kontynuuje swoje działania, niezrażony przez gwizdy rozczarowanych fanów i niezależny od cichych owacji odnoszących sukcesy. W końcu każdy mecz w tej arenie to nie tylko gra o zyski i straty, ale też o naukę i doświadczenie. A my, jako widzowie, możemy tylko zgadywać, czy kolejny rozdział tej historii będzie komedią, dramatem, czy może nawet – dla niektórych – romantyczną komedią o znalezieniu miłości do inwestowania. Bez względu na to, jaki będzie kolejny akt, jedno pozostaje pewne: światła stadionu pozostaną włączone, a szum kibiców w mediach społecznościowych nie ucichnie – przynajmniej do następnej wielkiej hossy.

Dodaj komentarz

error: Zakaz kopiowania treści