Siedząc przy porannej kawie i przeglądając wykresy, w mojej głowie pojawiła się refleksja: „Czy Dogecoin właśnie zaczyna odgrywać swoją starą, dobrą rolę memowej giełdowej pułapki?” Ach, te sentymentalne czasy, gdy wszystko zaczęło się od żartu, a teraz – miliardy dolarów lecą w przestrzeń razem z rakietą Muska. Ale czy aby na pewno na właściwą orbitę?
DOGE znów rozgrzewa emocje. Ostatnie dni pokazały nam siłę tego psiego wojownika. Jednak po każdej fali wzrostowej przychodzi fala refleksji, a w moim przypadku – zdroworozsądkowego lęku. Coś tu się dzieje nie tak! Widać, że rynek DOGE’a jest wykupiony po same uszy i porusza się na niestabilnej strefie dziennej. To trochę jak chodzenie po cienkim lodzie – wiesz, że może się udać, ale bardziej prawdopodobne jest, że wpadniesz do lodowatej wody.
Okej, nie zrozumcie mnie źle – uwielbiam widzieć, jak internet wpada w amok na punkcie memów, a jeszcze bardziej, gdy memy te robią ludziom portfele grubsze niż Big Mac po podwójnym serze. Ale tutaj wkracza zdrowy rozsądek: po co trzymać token, który zrobił swoją falę wzrostową, a teraz szumi niczym reklama Black Friday? Prędzej czy później rynek zresetuje się, a wtedy DOGE znowu posłusznie wróci do budy, przynajmniej na chwilę.
Widzę, jak niektórzy wołają z pasją: „Cena DOGE osiągnie 1 dolara!” No cóż, ja bym na ich miejscu wstrzymał oddech, zanim zemdleją z tego podekscytowania. Na razie bliżej jest do tego, by psy zaczęły szczekać w dół, a korekta dała rynkowi chwilę oddechu i powrót do zdrowych poziomów. Nigdy nie jest dobrze łapać się na fali euforii, bo ta fala może zmienić się w tsunami, które zatopi nie tylko twoje oszczędności, ale i poczucie humoru.
Sprzedający już ostrzą zęby, czekając na swoje pięć minut. Cena DOGE’a? Cóż, ruch w dół może być bardziej prawdopodobny, niż myślisz. A ty? Wiesz, gdzie jest przycisk „sell”? Jeśli nie, lepiej poszukaj. Bo, jak to mówią, lepiej być bezpiecznym niż żałować. Szczególnie gdy w grze są kryptowaluty i ich ulubiona gra: „Chodźmy na Księżyc, ale najpierw… korekta!”